niedziela, 21 lipca 2013

Épisode 1 — Étuve

Był wczesny poranek, kiedy jasnowłosy mężczyzna siedział na skraju wielkiego łoża z hebanowymi kolumienkami. Jego stopy ledwo dotykały zimnej marmurowej posadzki, jednak na jego ciele pojawiały się raz po raz dreszcze. Do sypialni dostawały się pierwsze promienie słońca, padając delikatnie na jego nagi tors. Alabastrowa skóra była tak jasna, że gdzieniegdzie widać było niebieskie żyły, w których płynęła czysta, magiczna krew.
Dracon Malfoy wpatrywał się z zamyśleniem w jakiś punkt przed sobą. Przystojną, bladą twarz przecinało zamyślenie, kiedy jego powieki prawie w ogóle się nie drgały. W kącikach oczu powoli zaczynały zbierać się łzy, jednak Malfoy nie miał zamiaru mrugnąć. Rozmyślał o sobie i swoim pochodzeniu. Jego nieskalana szlamem krew była jego największą chlubą i to właśnie ukształtowało jego charakter. Nikt jednak nie wiedział tak naprawdę, co kryło się pod skorupą aroganckiego, zimnego, opanowanego absolwenta Slytherinu. Nikt nigdy nie zadał sobie trudu, by spróbować zburzyć mur, który on, sam Dracon, zbudował na fundamentach ze strachu i krwi szlam. Nie miał tego nikomu za złe... W końcu wolał być tym złym i zimnym mężczyzną, którego się boją, niż pokazać jakieś uczucia. Wolał, by jego prawdziwa natura nigdy nie wyszła na jaw. Bo to, co kryło się w środku, nie było ani trochę piękne...Nie zrozumcie go źle — jego trzewia wyglądały jak wyrzeźbione przez Michała Anioła... Chodziło o ten głębszy środek, ten gdzieś tam, gdzieś, gdzieś daleko wewnątrz...


Tymczasem wiele pięter niżej, w obskurnym i zimnym lochu, gdzie po kątach piszczały szczury, siedziała szczupła dziewczyna. Oplatała ramionami kolana i wpatrywała się w swoje bose stopy. Na lewej kostce wisiała jej mosiężna obręcz, od której odchodził ciężki łańcuch, przytwierdzony do ściany. Cała klitka przypominała powierzchnią komórkę na miotły. Bez okna, bez mebli, tylko jedna pochodnia i pleśniejący materac pod ścianą. Hermiona Granger ubrana była gorzej niż skrzaty domowe w Malfoy Manor. Przez ostatnie miesiące wychudła, policzki się jej zapadły, a włosy opadały grubymi, brudnymi strąkami na wątłe ramiona. Od wielu tygodni nie trzymała w ręku różdżki, jej zdolności czarodziejskie najpiewniej zamierały. Była niewolnicą. W ręce Malfoya trafiła na krótko po bitwie o Hogwart, gdzie Harry Potter zginął, a Ron Weasley został pojmany przez Bellatriks Lestrange, która postanowiła stworzyć sobie kamerdynerów z najdzielniejszych obrońców Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Pragnęła ich poniżyć. A to było gorsze od śmierci. Tak więc Ron, Neville, Seamus i Colin przywdziali czerwone fraki i znaleźli się na usługach śmierciożerczyni. I wbrew pozorom spotkał ich los lepszy, niż biedną Hermionę...
Dziewczyna nie miała już nawet siły płakać. Nie rozumiała, dlaczego trafiła do domu przebrzydłego Ślizgona. Wolałaby umrzeć. Przecież nie potrzebowali służby, mieli tabun skrzatów domowych, które prace wykonywały natychmiast i niemalże bezszelestnie. A za nią wiecznie ciągnął się brzdękający łańcuch, który przytwierdzono do magicznej obroży. Malfoy zawsze zapinał jej ją na szyi, gdy postanowił wyciągnąć zabawkę z piwnicy. Dlaczego w ogóle postanowił sobie ją przywłaszczyć, skoro mógł wziąć każdą, chociażby Ginny, która była od niej wiele razy ładniejsza? Cóż, odpowiedź była jedna — Malfoy od zawsze w pewien sposób podziwiał Hermionę. Był to bardzo specyficzny rodzaj podziwu, if you know what he means. Nie potrafił jednak w żaden sposób się do niej zbliżyć. Granger miała go za zadufanego w sobie osła, dla którego jedyną wartością jest jego czysta krew. Nie chciała się zadawać z kimś takim i na jej decyzję nie miał nawet wpływu fakt, że Malfoy był synem Śmierciożercy blisko związanego z Czarnym Panem. Nie obchodziłoby jej to, gdyby Draco zachowywał się wobec niej w porządku, było jednak inaczej. Kiedy Zakon Feniksa przegrał wojnę, Malfoy ujrzał szansę na zmienienie swojego życia. A Hermiony przy okazji... Mógł w końcu ziścić pragnienia, które tkwiły w nim bardzo głęboko i do których nie przyznawał się nawet sam przed sobą. Wystarczyło tylko poprosić Czarnego Pana, aby oddał mu tę szlamę w niewolę. Na szczęście Czarny Pan był miłosierny i sam przygarnął sobie bliźniaczki Patil oraz Fleur Delacour, bo mógł i chciał pokazać, że inne narody są tylko prochem u jego stóp. Tak więc zgodził się od razu. Draco musiał mu jednak obiecać, że wszystkie swoje doświadczenia opisze na blogu. W ten sposób powstała witryna GrzesznikDracon.com.


— Alohomora! — Hermiona usłyszała nagle głos. No tak, ktoś po nią przyszedł. Pewnie Malfoy znów sobie zażyczył jej towarzystwa. Szczęk zamka, klamka się ugięła i drzwi stanęły otworem. Na progu stał Greyback, wilkołak.
— No, no, no — zacmokał obrzydliwy mężczyzna. — Śmierdząca szlama. I po co oni chcą ciebie na górze...? Inni czarodzieje trzymają swoje niewolnice u stóp, nagie lub prawie nagie. A ty siedzisz tutaj w ciemności, jak robak. — Zaniósł się paskudnym śmiechem, którzy przypominał ujadanie psa na łańcuchu. Hermiona utkwiła wzrok w kamiennej posadzce. Nie chciała na niego patrzeć, żeby przypadkiem go nie prowokować w żaden sposób. Chciała opuścić loch w jednym kawałku. Nie rozumiała, jak ktoś tak wysublimowany jak Malfoy może korzystać z usług kogoś takiego jak Greyback. Nie podniosła się z podłogi.
— Ogłuchłaś, szlamo? Wstawaj!  — warknął i chwycił ją za włosy, podnosząc do pozycji stojącej. Hermiona pisnęła cicho, ale nie powiedziała słowa. Greyback znów wycelował różdżką, tym razem w kłódkę przy ścianie, błysnęło i po chwili dzierżył łańcuch w dłoni. Pociągnął brutalnie dziewczynę i opuścili loch. Piwnica była bardzo głęboko, a schody długie, kręte i wąskie. Hermiona kilkaka razy się potknęła; była wyczerpana. Od dawna nie jadła i nie piła, w konsekwencji kąciki ust popękały jej i piekły boleśnie, a na rękach wystąpiła paskudna wysypka od wilgoci. W końcu stanęli przed drewnianymi drzwiami z mosiężną klamką w kształcie głowy węża. Jeden ruch i znaleźli się w innym świecie — świecie, gdzie podłogę pokrywają aksamitne dywany w kolorze krwi. To było miejsce, gdzie światło pada z kryształowych kandelabrów, pobrzdękujących pod sufitem za sprawą magii. Na ścianach wisiały portrety przodków Malfoyów, wszystkie w złotych ramach. Greyback pewnym krokiem wszedł do holu, tym samym zmuszając Hermionę do pójścia w jego ślady. Dziewczyna czuła się brudna i nawet przejmujący wstręt przed osobą Draco nie zmazał odczucia, że ten dom jest przepiękny.
— Salazarze, cóż to za szkarada — usłyszała damski głos, gdy stanęli w przejściu do salonu.
Jej oczom ukazał się rozległy pokój. Pod przeciwległą ścianą wybudowano wielki kominek, w którym trzaskał ogień. Hermiona niemalże poczuła rozkoszne ciepło i mimowolnie zadrżała. Zlokalizowała po chwili właścicielkę głosu. To matka Malfoya, Narcyza, leżąca na zgrabnej kanapie obitej zieloną skórą, wyraziła swoją chłodną pogardę. Za kanapą stał Lucjusz i trzymał w dłoni kieliszek z winem skrzatów. Nie było jednak nigdzie Draco.
— Trzeba to obmyć — syknął chłodno pan Malfoy i zwęził z obrzydzenia oczy. — Jednak nie jestem pewien, czy szlama powinna wchodzić do naszej łazienki... Fontanna będzie odpowiedniejsza.
Hermiona wystraszyła się na dźwięk jego słów. Przecież była zima, z pewnością nabawi się zapalenia płuc. „Może wtedy umrę. I skończy się wreszcie ten koszmar...” Wtedy w salonie nagle pojawił się Dracon. Hermiona nie mogła nie zauważyć, że wyglądał wspaniale. Jego tkanka mięśniowa rozrosła się, dzięki czemu zaczął wyglądać jak mężczyzna, a nie jak wysuszony szczypiorek. Blond włosy układał teraz finezyjnie i nosił ubrania od znanych projektantów. Był naprawdę pociągający... „Hermiona!”, skarciła się, „Nie możesz tak myślec!”
— Niech skorzysta z łazienki — powiedział. — Jeszcze się zaziębi i umrze, a to byłoby dla niej tylko przyjemnością.
— Ależ... Draco! Niedawno skrzaty szorowały kafelki. Spójrz na jej dłonie! — Narcyza nie kryła oburzenia. Zdenerwowała się tak bardzo, że jej pierś poczęła miarowo falować. Lucjusz natomiast nie krył fascynacji tym widokiem. Stanowczy syn i falująca pierś jego małżonki były doprawdy niecodziennymi zjawiskami. Nagle poczuł, że zrobiło mu się gorąco...
— Pójdą z nią skrzaty i posprzątają ponownie. Przecież od tego są! — warknął Smok. Pan Malfoy spojrzał na syna z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czyżby był dumny ze stanowczości swojego pierwordonego?
— Greyback, zabierz Granger do łazienki. — Machnął ręką i u jego boku aportowały się trzy skrzaty. — Macie dopilnować, by dziewczyna się umyła. Zajmijcie się wszystkim, dajcie jej olej różany — tu Narcyza wydała cichy okrzyk oburzenia — i zadbajcie, żeby jej włosy były gładkie.
— A ubranie, sir? — zapytała skrzatka, kłaniając się nisko, na co usta Malfoya wykrzywiły się nieznacznie.
— Nie będą jej potrzebne. — Na twarzy młodego Malfoya pojawił się niecny uśmieszek. Hermiona aż zadrżała ze strachu, a Lucjusz odpiął ostatni guzik swojej koszuli, gdyż zdawało mu się, że się dusi.
— Ach, zapomniałbym! — Wycelował różdżką w Hermionę. Machnął krótko, błysnęło światło i z dłoni dziewczyny zniknęła wysypka. Drugie machnięcie i włosy skróciły się o połowę, gdyż sięgały jej już prawie pośladków. Brudne i skołtunione opadły na podłogę. Skrzaty rzuciły się, by natychmiast to uprzątnąć. Hermiona dałaby sobie jednak coś uciąć, że jeden z nich schował pukiel włosów za szmatkę, w którą był ubrany, uprzednio wycierając nim swój mały, pomarszczony pyszczek.
Malfoy zadowolony wsunął różdżkę do rękawa. Lucjusz natomiast opuścił salon i zamknął się w swoim gabinecie, do którego wezwał skrzaty i odebrał im włosy Hermiony. Nie wiedział, dlaczego to zrobił, czuł po prostu taką potrzebę. Oczywiście uprzednio kazał je dokładnie oczyścić. Dotknął delikatnie brązowych kosmyków. Chwilę później zalała go fala gorąca.


— Slytherinie, ta szlama w mojej łazience — zapłakała Narcyza, gdy Hermiona ruszyła z Greybackiem na piętro.
— W której? — zapytał Slytherin. — Wisi w niej jakiś mój portret?
— Greyback! A tylko spróbuj uchylić drzwi, gdy będzie się kąpała! — zawołał za nimi Draco.

Greyback gorąco zaprzeczył, mając jednocześnie nadzieję, że Draco nie opanował perfekcyjnie legilimencji.

14 komentarzy:

  1. Cóż za wysublimowany styl pisania. I te opisy... Wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, koledzy, wasze konstruktywne komentarze są wielce budujące.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bohater, którego ze względu na głębię uczuć można wręcz nazwać podmiotem epicznym, jest w stanie emigracji wewnętrznej, zadumania, romantycznym roztargnienia. Jest niczym rozdarta sosna - widać tu nawiązanie do poezji Młodej Polski, modernistyczno-hedonistyczne podejście do życia. K. Przerwa-Tetmajer jest wyraźną inspiracją. Symbol rozdartej sosny odzwierciedla rozdarcie wewnętrzne naszego JA epicznego. Co prawda nie wspomina o nirwanie czy alkoholu, lecz stara się zapomnieć o ukochanej przez zatopienie się w innej pasji - kontemplowaniu swoich trzewi.
    Bohaterka to kobieta niezrozumiana, niedopieszczona, spragniona fizycznych czułości, jednak nie zapomniała o ogromnych pokładach miłości (myślę, że nie będzie nadinterpretacją, jeśli dodam, że platonicznej). Niczym Jagna z Reymontowskich "Chłopów".
    Mamy do czynienia z pięknym tekstem, głęboko zarysowaną, skomplikowaną sylwetką psychologiczną naszych bohaterów. Autor tekstu niezaprzeczalnie musiał długo prowadzić psychoanalizę archetypów dla swoich bohaterow. Wzruszający, pełen nawiązań do klasyki literatury utwór!
    Jedyne zastrzeżenia mogę mieć do designu przedstawionych wnętrz, który jest nieco passe .

    OdpowiedzUsuń
  4. Z wrażenia mnie zatkało i jestem zdolna tylko do kliknięcia obserwuj i dodania linka na blogaska. Pierwszy raz czytam taki tekst, och ach ech normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To niesamowite, jak wciąga od pierwszych słów. Oryginalny sposób przedstawienia Dramione (nigdy przenigdy nie sądziłam, że coś takiego mnie kiedykolwiek wciągnie) Nic tylko brawa dla autora i owacje na stojąco.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie piszesz, drogi Mjucie, ale czekamy na drugi rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  7. No po prostu mjodzio!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mjut pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja elokwencja sięgnęła właśnie dna. Patrzę w ekran i głupio się uśmiecham, bo chyba właśnie trafiłam na tekst Dramione, który rozwija takich analfabetów jak ja. Tylko, o zgrozo, czy ty naprawdę jesteś mężczyzną? Bo jeśli tak, to biję pokłony za odwagę pisania Dramione z męskiego punktu widzenia.
    Domyślam się tematyki (wystrój blogaska mówi sam za siebie)... Ale jeżeli Twój każdy kolejny tekst będzie na takim poziomie jak ten powyżej, to być może warto.

    Ale: facet i Dramione?!

    Pozdrawiam, Poem

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba muszę zacząć regularnie czytać tego bloga. Szata graficzna mnie urzekła!

    OdpowiedzUsuń
  11. 24 year old Web Designer III Hamilton Cater, hailing from Etobicoke enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and Soapmaking. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Corvette. Kliknij tutaj

    OdpowiedzUsuń